Nie minął nawet miesiąc od mojego powrotu z Jordanii i Izraela i znowu przyszło mi wsiadać do samolotu. Tym razem wybór padł na Maltę i po ostatnich samotnych podróżach powracamy do wyjazdów rodzinnych (wzbogaconych tym razem o udział koleżanki Oli). Czas na to najwyższy, bo dzieci samolotem nie leciały od czerwca, a za granicą nie były od sierpnia (nieopisywany na Geoblogu krótki wypad na Litwę).
Jeszcze parę lat temu Malta była kierunkiem dla całkiem zdeterminowanych podróżników. Połączeń bezpośrednich z Polski nie było, a loty przesiadkowe kosztowały całkiem sporo. Jak w wielu miejscach w Europie, tak i tutaj wszystko zmieniły tanie linie. Obecnie na Maltę można bezpośrednio i tanio dolecieć z kilku miast w Polsce, co sprawiło, że ten kierunek stał się jednym z najbardziej popularnych (co widać choćby po liczbie opisów na Geoblogu).
Nie czuję się mocny w opisywaniu popularnych kierunków, oddając pola wielu lepszym ode mnie blogerów, stąd też na początku wcale nie planowałem relacji z Malty. Poczułem jednak chęć wrzucenia jednych z ostatnich zdjęć
Błękitnego Okna , a że wyjazd krótki, obuduję to kilkoma sztampowymi opisami z miejsc doskonale znanych sporej grupie czytających. :-)
Tak się złożyło, że Błękitne Okno widzieliśmy praktycznie na samym początku podróży, bo pierwszego dnia wybraliśmy się na Gozo. Zaczęliśmy od zwiedzenia górującego nad prawie całą wyspą monumentalnego
Kościoła św. Jana Chrzciciela w Xewkija. Choć kościół jest nowy (poświęcony w 1978 r.), obrazuje to, co typowe dla maltańskich świątyń – zamiłowanie do klasycznych motywów, w szczególności stosowania kopuł oraz… gigantomanię. Osobiście uwielbiam kopuły i chętnie robię im zdjęcia, nie mogłem się więc oprzeć urokowi tegoż kościoła. Był też dobrym prognostykiem przed tym, co nas czekało - podczas całego pobytu nie znaleźliśmy na Malcie kościoła, który nie był interesujący.
Z Xewkija już tylko rzut beretem (na Malcie wszystko jest w odległości rzutu beretem) do stolicy wysepki –
Wiktorii, która przez kilkanaście stuleci nosiła nazwę Rabat (przez miejscowych do dziś jest tak nazywana). Historia nazwy to esencja maltańskości – mieszaniny wpływów arabskich i angielskich (plus oczywiście katolickich). Obecność wpływów arabskich jest nieco zastanawiająca, bo przecież Arabowie panowali na Malcie tylko dwa wieki, i to tysiąc lat temu – ale tyle czasu wystarczyło, żeby na zawsze zmienić język, który do dziś jest mocno do arabskiego podobny. Oprócz języka innych elementów arabskich na wyspie tak naprawdę widać bardzo niewiele.
W Wiktorii doświadczyliśmy największej maltańskiej bolączki – trudności z parkowaniem. Nie ma chyba drugiego tak zatłoczonego samochodami kraju na świecie i strach pomyśleć, jak sytuacja wygląda w szczycie sezonu. Zresztą mimowolnie trafiliśmy na lokalny szczyt – ostatni weekend karnawału, gdzie w wielu miastach organizowane były karnawałowe parady.
Stare miasto w Wiktorii, jak kilka innych maltańskich starówek, jest naprawdę urokliwe. Smaczku dodają narożne rzeźby świętych, pokazujące przeszłą (i chyba trochę obecną) religijność Maltańczyków. W sercu miasta zobaczyć trzeba piękną
Bazylikę św. Jerzego i miejscową
Cytadelę.
Po Wiktorii przyszedł czas na słynne obecnie Błękitne Okno. Nic nie wskazywało, że za zaledwie dziesięć dni to piękne miejsce całkowicie przestanie istnieć. Nie wiedziałem, że żywot tej skały będzie tak krótki i zrobiłem jej zaledwie kilka zdjęć. Nasze dzieci w tym czasie smacznie spały w samochodzie i już Błękitnego Okna nigdy nie zobaczą…
W drodze powrotnej zwiedziliśmy jeszcze niepozorny, ale przepiękny
Kościół św. Wawrzyńca, a ostatnim, ale wyjątkowym przystankiem podczas naszego pobytu na Gozo była słynna światynia megalityczna w
Ggantija. Choć dziś świątynie mogą sprawiać wrażenie niepozornych, to najstarsze wolno stojące budowle w całej Europie ( starsze o, bagatela, 2000 lat niż Newgrange i 3000 lat niż egipskie piramidy). Na Malcie takich świątyń jest co najmniej kilka (wśród nich słynne Hypogeum Hal Salfieni, obecnie zamknięte dla turystów aż do odwołania), ale to te w Ggantija są najbardziej znane. Jak podaje Wikipedia, na liście inwentaryzacyjnej zabytków Malty Ggantija ma numer 00001.