Do tej pory Riazań kojarzył mi się jedynie z postacią wybitnego rosyjskiego poety
Sergiusza Jesienina, który przyszedł na świat w małej wiosce Konstantynowo nieopodal tego miasta. W wiosce funkcjonuje muzeum poety, ale dostanie się do niego jest nieco kłopotliwe i nie będąc wielkim fanem Jesienina odpuściłem zwiedzanie. Obejrzałem jednak pomnik i popiersie poety, którego imię nosi też jedną z większych ulic, biblioteka i zapewne jeszcze kilka innych miejsc w Riazaniu. Innymi postaciami, z którymi może się kojarzyć Riazań, są wielki fizjolog Iwan Pawłow czy pionier kosmonautyki Konstanty Ciołkowski, którzy urodzili się tu lub w okolicy.
Największym zabytkiem miasta jest jego kreml z jedną z najładniejszych świątyń Rosji -
Soborem Uspieńskim. W środku znajduje się jeden z niewielu ikonostasów, które na niezliczoną ilość odwiedzonych świątyń rosyjskich zrobiły na mnie wrażenie. W środku wprawdzie nie można robić zdjęć, ale czego się nie robi dla czytelników :-) Inne riazańskie świątynie nie są aż tak monumentalne, ale na kremlu i okolicach znajdą się co najmniej dwie warte uwagi.
W ramach poszukiwania polskich akcentów znalazłem tablicę upamiętniająca szkołę oficerów armii polskiej w ZSRR. Nie podano jakiej, ale z daty wnioskuję, że tej niesłusznej, o której za chwilę w ramach Dobrej Zmiany w podręcznikach nie będzie nawet wzmianki.
Oprócz tego w Riazaniu nie ma za wiele do zobaczenia. Największym rozczarowaniem była dla mnie próba znalezienia czegoś normalnego do zjedzenia w centrum. Po ponad godzinie szukania skapitulowałem i udałem się do fast foodu.
Podsumowując, do Riazania warto tylko na parę godzin. Ja miałem więcej i udałem się do leżącego w obwodzie tulskim Nowomoskowska. Nie ma tam nic ciekawego oprócz oficjalnie stwierdzonego miejsca, w którym wypływa rzeka Don. Don w lipcu u swojego źródła był jednak nie tylko cichy, ale też kompletnie suchy.