Przyszedł czas na złożenie krótkiej wizyty w najmniejszej prowincji Kanady – Wyspie Księcia Edwarda. Wyspę łączy z lądem jeden z najdłuższych mostów świata – 13-kilometrowy
Most Konfederacji. Sam most jest może osiągnięciem inżynieryjnym, ale do najpiękniejszych nie należy – podczas jazdy nim nie widać niczego prócz betonu, nieba i samochodów. W drodze na wyspę most jest bezpłatny, ale za przejazd powrotny trzeba już wysupłać ponad 40 dolarów (alternatywnie można wybrać prom).
Sama Wyspa Księcia Edwarda jest naprawdę niewielka i krajobrazowo bardzo przypomina centralne części Polski. W przeciwieństwie do kontynentu niewiele tu lasów, a królują na ogół niewielkie pola i łąki, na których z rzadka widać pasące się zwierzęta. Ludzi tu niewiele, a stolica prowincji,
Charlottetown, to miasteczko wielkości średniej polskiej stolicy powiatu. W odróżnieniu od kontynentalnych sąsiadów w ogóle nie mówi się tu po francusku.
Choć stolica jest niepozorna, była siedzibą historycznego dla Kanady wydarzenia. W 1864 r., a więc dokładnie 150 lat temu odbyła się tu konferencja prowincji angielskich, która w efekcie doprowadziła do powstania Konfederacji Kanadyjskiej. Co ciekawe, sama Wyspa Księcia Edwarda do konfederacji dołączyła dopiero 9 lat później jako dopiero siódma prowincja. Mimo wszystko Charlottetown jest ze swojego dziedzictwa bardzo dumne, a na wyspiarskich tablicach rejestracyjnych widać napis „Birthplace of Confederation”. W Charlottetown nie spędziliśmy dużo czasu, ale wystarczyło, by odwiedzić siedzibę
Parlamentu Prowincji z salą, na której podpisano akt Konfederacji. Zwiedziliśmy też lokalną
katedrę ze znajomym nam obrazem i polskim napisem „Jezu ufam Tobie”.
Ale bardziej niż akt konfederacji rozsławiła Wyspę Księcia Edwarda mała dziewczynka, powołana do życia jako bohaterka książek mieszkanki wyspy i wielkiej lokalnej patriotki Lucy Maud Montgomery. Mowa oczywiście o Ani z Zielonego Wzgórza, która jest chyba najbardziej znaną postacią literacką powstałą w tej części świata. Szczególnym miejscem dla fanów Ani (ze specjalnym uwzględnieniem Japończyków, pałających do niej szczególnym uczuciem) jest
Dom na Zielonym Wzgórzu. I choć w tym domu Montgomery nigdy na stałe nie mieszkała (należał do jej kuzynów, z którymi jednak spędzała wiele czasu), to właśnie on zainspirował pisarkę do napisania swojego dzieła. Dom wraz z budynkami gospodarskimi jest obecnie przekształcony w muzeum, w którym można oglądać, jak wyglądało tam życie w czasach Montgomery. A tuż za płotem można przejść się wspomnianą w książce
Aleją Zakochanych prowadzącą do wijącego się wśród drzew urokliwego strumienia. Z drugiej strony znajduje się wcale nie taki straszny