Nasz Adaś w październiku kończy dwa lata i dla linii lotniczych oficjalnie przestaje być niemowlakiem. Dla nas oznacza to, że wprawdzie będzie miał własne miejsce, ale jego bilet zdrożeje z 10% (w praktyce często nawet mniej) do nawet 75% wartości biletu dorosłego. Aby po raz ostatni skorzystać z prawie darmowego biletu, postanowiliśmy polecieć w kolejną dłuższą podróż. Tym razem wybór padł na Kanadę, a to głównie z powodu mojego taty, który zawsze chciał pojechać do mieszkającej tam już od ponad pięćdziesięciu lat siostry ciotecznej.
Wybraliśmy się więc do Kanady w poszerzonym, 4-osobowym składzie. Zdecydowaliśmy się na bilet multi-city (wylot z innego miasta niż przylot), co niestety znacznie podrożyło koszty wynajęcia samochodu (w Kanadzie oferty one-way kosztują o 500 CAD* + podatki więcej). Mimo wszystko było warto, Kanada to tak rozległy kraj, że wracając do punktu wyjazdu stracilibyśmy mnóstwo czasu.
Kanada nie jest bardzo popularnym kierunkiem podróży Polaków, jednak kilkudziesięciu geoblogowiczów już tam było. Mimo wszystko, nie chcąc na samym początku zdradzać wielu szczegółów, zapowiem tylko, że całkiem sporo miejsc opiszę na Geoblogu jako pierwszy. Na te nowości przyjdzie jednak Wam, drodzy czytelnicy, poczekać do drugiej połowy relacji.
Podróż do Kanady nie należała do najprzyjemniejszych. Na początku zostaliśmy zaskoczeni informacją na Okęciu, że od niedawna specjalne płyny czy słoiczki można przenosić pod warunkiem, że dziecko ma mniej niż rok. Co prawda nas to aż tak mocno nie bolało, ale złorzeczenie innych rodziców było słychać dość często. Moim zdaniem to absurd i duże utrudnienie dla rodziców tych dzieci, które, choć starsze niż rok, z różnych powodów jedzą jeszcze jedzenie ze słoiczków.
Nasz drugi lot z Kopenhagi do Toronto był moim jubileuszowym lotem nr 100. Jubileusz zupełnie się nie udał, lecieliśmy wypełnionym w 100% samolotem, a Adaś spał na naszych kolanach tylko jakieś półtorej godziny z ośmiu i pół. Poza tym nie dostał od Air Canada nic do zabawy, żadnych kredek czy kolorowanki, co na dłuższych lotach zdarzyło się nam po raz pierwszy. W naszym krytykowanym LOT jest pod tym względem dużo lepiej. Wspomnę jeszcze o opóźnieniu startu o pół godziny, podczas którego siedzieliśmy w samolocie bez klimatyzacji pocąc się jak myszy, ale to podobno wina przepisów kopenhaskiego lotniska.
Do Toronto przybyliśmy potężnie zmęczeni, ale dalej poszło zupełnie gładko. Byłem wcześniej ostrzegany przed upierdliwymi urzędnikami, którzy potrafili mojego kolegę – właściciela firmy, który przyjechał do Kanady jako prelegent na międzynarodową konferencję – przetrzymać z pół godziny zadając dziesiątki pytań. Małe dziecko jednak otwiera granice – urzędnik zapytał tylko jaki jest cel podróży, czy mamy tu rodzinę i czy wieziemy alkohol/papierosy, po czym wbił pieczątki wjazdowe.
*1 CAD= ok. 3 PLN