Geoblog.pl    stock    Podróże    O man! Oman i Kuwejt z brzdącem i namiotem    W diwanijach spotkaliśmy prawdziwy Kuwejt
Zwiń mapę
2014
12
lut

W diwanijach spotkaliśmy prawdziwy Kuwejt

 
Kuwejt
Kuwejt, Kuwejt
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 7535 km
 
Idziemy sobie po nadmorskim bulwarze Kuwejtu, przelotnie zerkając do wnętrza jednego z budynków, w którym siedzieli starsi panowie w galabijach i tradycyjnych kefijach na głowie. Po chwili jeden z nich wybiega i mówi do nas krótko po angielsku:

- Byłoby nam bardzo miło, gdybyście spędzili z nami chwilę i porozmawiali. Zapraszamy na herbatę.

Zgodziliśmy się ochoczo i weszliśmy do pomieszczenia, w którym czterej panowie spotkali się na przedpołudniową przerwę w codziennych zajęciach. Oprócz nich był tam jeszcze pakistański służący, który na każde skinienie podawał słodkości i dolewał z gracją herbatę z tradycyjnego arabskiego czajnika do maleńkich czarek. Adaś buszował po dywanach, a my oddaliśmy się przyjemnej rozmowie, której jednym z tematów było niezwykłe pomieszczenie, w którym się znaleźliśmy. Nasi nowi znajomi nazywali je diwaniją (miejscem spotkań), w dodatku jedną z najstarszych w Kuwejcie – podobno starych diwaniji położonych nad brzegiem morza zostało tam tylko około pięciu. Jej właściciel, obecny wśród nas pan Falah Al Assousi, jest potomkiem jednej z najstarszych rodzin kuwejckich, której poznana historia sięga 300 lat wstecz. Spora część tej historii była zresztą obecna na zdjęciach, które zajmowały prawie całą wolną przestrzeń na ścianach diwaniji.

Zanim spotkanie dobiegło końca, Faisal, Arab, który nas zaprosił, powiedział:

- Dziś wieczorem organizuję kolację rodzinną w diwaniji nieopodal. Serdecznie zapraszam.

Oczywiście się zgodziliśmy czujac, że to fantastyczna sprawa. No bo nie dość, że posmakujemy kuwejckich potraw, to Kasia zapewne zostanie zaproszona do części kobiecej i pozna Kuwejt od tej mniej znanej strony.

Przychodząc na miejsce trochę się jednak zdziwiliśmy, widząc na miejscu koło trzydziestu podobnie ubranych panów. Kobiet i dzieci ani widu, ani słychu... Okazało się, że Faisal mówiąc „kolacja rodzinna” miał na myśli spotkanie ze znajomymi i znajomymi znajomych których części nawet nie znał (użyczył tylko pomieszczenia, a kolację zafundował jego kolega, który był mu winien przysługę). Tak to Kasia została jedyną kobietą w towarzystwie i choć czuła się tym trochę skrępowana, nikt nie dał jej do tego specjalnego powodu. Każdy się przywitał, podał rękę i nawet zamienił z nią parę słów. Adaś nie był niczego świadomy bo całą kolację przespał smacznie pod okiem „ochroniarza”, czyli oddelegowanego specjalnie do tego celu pakistańskiego służącego.

Diwanija, w której byliśmy, była znacznie większa od poprzedniej. Składała się z obszernego dziedzińca, dwóch pomieszczeń dla gości po prawej i lewej stronie i kuchni z łazienką naprzeciw wejścia. Oba pomieszczenia dla gości były, tak jak poprzednio, całe obwieszone zdjęciami rodziny Faisala. Na jednym z nich (patrz foto) widać było dziadka Faisala wychodzącego z samolotu wraz z ówczesnym emirem Kuwejtu. Zgodnie z jego słowami, dziadek należał do najbliższych doradców i przyjaciół emira. Jeszcze ciekawszą historię miało zdjęcie murzyńskiej kobiety, opatrzone datą 1952. Gdy zapytałem kto to taki, Faisal z prostotą wyjaśnił: „A, to Murzynka kupiona na targu w Etiopii. Służyła potem mojej rodzinie do końca życia za darmo”. Tak, tak, na Półwyspie Arabskim niewolnictwo było (nieoficjalnie) obecne jeszcze w drugiej połowie XX wieku, a niektórzy twierdzą, że jest obecne, zwłaszcza w Arabii Saudyjskiej, do tej pory.

Przyszła wreszcie pora kolacji. W jednym z pomieszczeń rozścielono na dywanie ceratę, na której służący postawili naczynia z pieczoną baraniną, ryżem i warzywami w sosie. Był tam chyba cały baran prócz głowy i flaków – tłuszcz, żebra, golonki itd. Ze sztućców dostaliśmy za to same... łyżki. Wiadomo było, że nie da się tak jest mięsa z kośćmi, więc po chwili każdy zaczął do tego używać rąk. Po kilku minutach Faisal zwrócił się do mnie: „Nałóż mi trochę tego drugiego ryżu”, a gdy wziąłem łyżkę dodał: „Nie,nie, rękami”. No to dałem mu dwie czy trzy pełne garście. Problem miała za to Kasia, bo, choć leworęczna, nie mogła za bardzo używać lewej ręki, żeby nie urazić gospodarza i zaproszonych gości. Na koniec byliśmy tak objedzeni, że ledwo wróciliśmy do hotelu, podziwiając wspaniałe oświetlenie kuwejckich budynków.

Faisal był tak gościnny, że następnego dnia woził nas po mieście, pokazał kilka muzeów, zaprosił na lunch i odwiózł na lotnisko. W międzyczasie podwieźliśmy też jego uroczego wnuczka (zresztą w wieku Adasia – chłopcy się nie pobawili, bo Adaś w tym czasie spał), a Faisal obdzielił Adasia kolejną porcją gadżetów, w tym widocznymi na zdjęciu okularami w kształcie piłek. Sam Faisal to ciekawa postać – pracował w USA, dużo jeździł po Europie (w Polsce był u schyłku lat 80-tych). Sam po sześćdziesiątce, z pierwszą kuwejcką żoną ma dorosłe dzieci i wnuki, a z drugą, znacznie młodszą Bułgarką, 10-letnią córkę. Zapytany, jak ocenia wielożeństwo, tylko machnął ręką i stwierdził, że to same problemy – tej kup dom, druga też chce, tej samochód, to i tamtej. Oczywiście panie nie mieszkają ze sobą i się z sobą nie kontaktują, ale Koran nakazuje traktowanie ich tak samo, więc biedny Faisal za każdym razem sięga do kieszeni dwa razy...
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (16)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (8)
DODAJ KOMENTARZ
zula
zula - 2014-04-28 22:34
Fantastyczny opis i ...przygoda życia jakże wyjątkowa!
 
zula
zula - 2014-04-28 22:39
Zdjęcia zobaczyłam po chwili - coś niesamowitego, wspaniałe chwile !
pozdrawiam serdecznie.
 
pamar
pamar - 2014-04-29 07:39
Hehe, rzeczywiście same problemy, jak tu traktować zony jednakowo?!
Wspaniała uczta!
 
BPE
BPE - 2014-04-29 10:12
ale super przygoda....kolorowo i ciekawie :-))
 
marianka
marianka - 2014-04-29 16:59
Ale niesamowita historia! Takie spotkania to najpiękniejsza część podróży. Szczerze zazdroszczę!! A zdjęcia tylko potwierdzają, że zdecydowanie jest czego;)
 
zuzkakom
zuzkakom - 2014-05-01 02:53
Wisienka na torcie z całego wyjazdu? Świetny wpis! :)
 
mirka66
mirka66 - 2014-05-08 19:56
A jak Arabowie przyjmowali malego turyste?
 
stock
stock - 2014-05-08 21:07
Mirka - wspaniale, wszędzie budził pozytywne uczucia, dostał jakiś gratis, soczek itp. Napiszę o tym w podsumowaniu.
 
 
stock
Wojtek
zwiedził 51.5% świata (103 państwa)
Zasoby: 640 wpisów640 2686 komentarzy2686 7849 zdjęć7849 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróżewięcej
23.11.2024 - 24.11.2024
 
 
01.11.2024 - 11.11.2024
 
 
12.09.2024 - 22.09.2024