Po lekkim niedosycie w Bambergu przejechaliśmy do pobliskiego Würzburga, gdzie czekał na nas prawdziwy hit - wpisana na listę UNESCO barokowa rezydencja biskupia. Rezydencja, jak pisze Wikipedia, jest porównywana z pałacami w Schönbrunn i Wersalu i muszę przyznać, że nie ma tu żadnej przesady (mam porównanie z Schönbrunn, w Wersalu jeszcze nie byłem). To, co widzieliśmy w środku, naprawdę zapierało dech w piersiach – między innymi największy na świecie plafon, sala lustrzana, cała pokryta cienkimi, 3-milimetrowymi lustrami, fantastyczne różnokolorowe pokoje. Całość robi naprawdę niezapomniane wrażenie. Niestety, nic z tego nie mogę pokazać na zdjęciach, na terenie rezydencji jest zakaz fotografowania.
Twierdzi się, że kler miał w Polsce historycznie potężne wpływy i bogactwa, ale czegoś takiego, jak ten pałac, chyba nigdy nie byłby w stanie postawić. Oczywiście to tylko część prawdy, bo biskup w tym czasie skupiał w południowych Niemczech zarówno władzę duchową, jak i świecką, ale rezydencja jest przykładem niesamowitego przepychu, nieporównywalnego nawet z rezydencjami magnackimi w Polsce. Warto dodać, że w odróżnieniu od Bambergu, rezydencja w Würzburgu była kompletnie zniszczona podczas alianckich bombardowań i w całości zrekonstruowana całkiem niedawno, pod koniec lat 80-tych.
W środku są dwie różne trasy – do zwiedzania samodzielnego i z przewodnikiem. My mieliśmy szczęście – najpierw zrobiliśmy tę samodzielną, potem dołączyliśmy się do grupy Japończyków i zobaczyliśmy drugą część pałacu. Obie trasy są interesujące, ale odrobinę ciekawsza jest ta z przewodnikiem, więc warto poczekać na zebranie się grupy anglojęzycznej (jeśli ktoś nie zna niemieckiego oczywiście).
O ile rezydencja jest piękna, niczym jej nie ustępuje otaczający ją park. Tutaj można było robić zdjęcia, z czego skwapliwie skorzystaliśmy. W samym parku można spokojnie spędzić dwie godziny, na całą rezydencję można więc spokojnie przeznaczyć pół dnia.
Würzburg to nie tylko rezydencja biskupia. Jest tam masa zabytków, które z braku czasu sobie odpuściliśmy. Zwiedziłem tylko część Starego Miasta, w tym dziedziniec uniwersytetu, na którym Wilhelm Rentgen odkrył promienie X.