Wyjazd na Igrzyska Olimpijskie wymaga bardzo wczesnego przygotowania, przynajmniej jeśli chodzi o popularne konkurencje. Zapisy na bilety były w pierwszej połowie 2011 r., w czerwcu 2011 dowiedziałem się na jakie konkurencje je wylosowałem. Zapisałem się na moją ukochaną lekkoatletykę na sesje wieczorne 6, 7 i 8 sierpnia, ale wylosowałem tylko jeden bilet na 6 sierpnia. Rok temu cieszyłem się bardzo z takiego losowania, bo tego dnia miał być finał konkursu skoku o tyczce kobiet z Anną Rogowską, która rok przed Igrzyskami była (do czasu wypadku ze złamaną tyczką) w świetnej formie.
Ceny biletów – poza lekką atletyką niestety – były naprawdę przystępne. Na mniej popularne dyscypliny można było je dostać przed samymi Igrzyskami. I tak zbyt wielka pula poszła na tzw. „rodzinę olimpijską”, czyli członków MKOl i krajowych komitetów olimpijskich.
Obawiałem się wysokich cen przelotów na czas Igrzysk, ale wczesne planowanie rozwiązało i ten problem. Bilety LOT-u do Londynu kupiłem w pierwszym możliwym terminie (sierpień 2011) i w taryfie first minute zapłaciłem tylko 350 zł. Tym razem LOT chyba się nie połapał, bo bilety na czas EURO 2012 były już rok wcześniej dużo droższe. Na szczęście nie było problemów z noclegiem – mam kolegę, który mieszka przy samym Parku Olimpijskim