Geoblog.pl    stock    Podróże    Nowo Odkryta Ziemia    Jest Labrador!
Zwiń mapę
2025
26
maj

Jest Labrador!

 
Kanada
Kanada, Red Bay
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 4176 km
 
Poranny prom zabrał nas z Nowej Fundlandii na Labrador. Te dwie części jednej prowincji dopiero od niedawna stanowią całość – połączenie nastąpiło dopiero w 1949 r., a zmieniona nazwa funkcjonuje od 2001 r. Aby lepiej zintegrować dwie części prowincji rząd lokalny subsydiuje połączenie promowe – stąd też za półtoragodzinny rejs z autem zapłaciliśmy trzy razy mniej niż za prom na Saint-Pierre bez auta.

Im dalej na północ, tym krajobraz stawał się coraz bardziej arktyczny. Na Labradorze widać to szczególnie dobitnie – w cieśninie Belle Isle nierzadko można było spotkać góry lodowe, a część jezior jest jeszcze całkowicie pokryta śniegowo-lodową pierzyną. Klimat też jest bardziej polarny – więcej niż na Nowej Fundlandii jest tu mchów i porostów, mniej karłowatych lasów. Mimo to było dziś cieplej niż w dni poprzednie – temperatura pokazywała przez chwilę nawet 17 stopni! Najczęściej było jednak około 8-9, ale cały dzień świeciło piękne słońce.

Nie mieliśmy dziś za wiele do roboty. Właściwie jedynym miejscem, które mieliśmy odwiedzić, było Red Bay, baskijska stacja wielorybnicza z XVI w. A właściwie może i wcześniej niż z XVI w., bo niektórzy twierdzą, że baskijscy rybacy „odkryli” Amerykę przed Kolumbem. Niezależnie od daty początkowej, miejsce to było było jednym z najważniejszych centrów wielorybnictwa aż do końca XIX w., a wielorybi olej był używany jako paliwo dające światło przed wynalezieniem lampy naftowej. W Red Bay nieliczne pozostałości materialne zostały umieszczone w muzeum. Jako, że to muzeum było dziś zamknięte, pozostało nam obserwowanie okolicy po 40-minutowym trekkingu na wzgórze Tracey Hill, gdzie można znaleźć zmurszałe kości wielorybów.

Nie wiedzieliśmy, co zrobić z czasem, więc postanowiliśmy odwiedzić jeszcze Mary’s Harbour, niewielką osadę położoną 80 km na północ od Red Bay. Godzinna jazda trochę się nam dłużyła i zaczęliśmy narzekać na monotonię, gdy nagle niemalże zamarłem z wrażenia. Przy drodze chodził sobie baribal czyli czarny niedźwiedź. Jeszcze nigdy nie widziałem tego gatunku na żywo. Niestety, zdążyłem mu zrobić tylko jedno zdjęcie, bo przestraszył się samochodu i żwawo uciekł.

Dziś śpimy w Blanc Sablon, a jutro uderzamy w prawdziwą dzicz. Mam nadzieję, że wszystko się uda, czeka nas jutro 5 lotów!
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (15)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (5)
DODAJ KOMENTARZ
marianka
marianka - 2025-05-27 08:14
O, no to były jednak emocje!!
 
mikasz
mikasz - 2025-05-27 14:48
Czarny niedźwiedź na śniegu... no facet ewidentnie o kamuflażu nie słyszał :)
 
stock
stock - 2025-05-27 15:05
Powinien obejrzeć "Jak być niewidzialnym" Monty Pythona:)
 
mamaMa
mamaMa - 2025-05-31 07:31
"Nie wiedzieliśmy, co zrobić z czasem" - jakie u Ciebie odprężające zdanie;) A czarny niedźwiedź to wspaniała na to stwierdzenie odpowiedź:)
 
stock
stock - 2025-05-31 11:18
Mamama- fakt, rzadko mi się takie sytuacje zdarzają:)
 
 
stock
Wojtek
zwiedził 54.5% świata (109 państw)
Zasoby: 668 wpisów668 2846 komentarzy2846 8157 zdjęć8157 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróżewięcej
22.05.2025 - 31.05.2025
 
 
28.03.2025 - 14.04.2025