Geoblog.pl    stock    Podróże    Rodzinnie po południowej Ameryce Południowej    Rzeźnia numer 1
Zwiń mapę
2020
20
lut

Rzeźnia numer 1

 
Urugwaj
Urugwaj, Fray Bentos
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 3923 km
 
Moja chęć odhaczania obiektów z listy UNESCO oznacza nie tylko zwiedzanie obiektów już wpisanych, ale też takich, które mogą się na niej znaleźć. Gdzie mogę, zwiedzam obiekty z tzw. listy informacyjnej, choć nie skupiam się na nich za bardzo, bo tylko niewielki procent z nich doczeka się wpisu. Bardziej koncentruję się na obiektach, które są na agendzie Komitetu Światowego Dziedzictwa w najbliższych latach. Niestety, oficjalna agenda jest dostępna tylko na dany rok, a prowizoryczna na rok następny. No i trzeba pamiętać, że kraje mogą w ostatniej chwili wycofać swoje nominacje (tak stało się z dwoma odwiedzonymi przez nas nominacjami tureckimi w ubiegłym roku), a Komitet może je odrzucić, opóźnić lub znacząco zmodyfikować.

Na agendzie na 2020 r., o ile spotkanie się w ogóle odbędzie, znajduje się propozycja z Urugwaju pt. Prace inżyniera Eladio Dieste. Dieste to postać dość znana w świecie architektury, a w Urugwaju niemal legendarna. W samym Montevideo zaprojektował wiele budynków i budowli. Nie wiadomo, które z nich znajdą uznanie Komitetu, więc trzeba było poszukać najbardziej prawdopodobnego typu. Stąd też drugi dzień pobytu rozpoczęliśmy od podróży na wschód od Montevideo, do popularnej wczasowej miejscowości Atlántida. Tam to Dieste zaprojektował jego chyba najsłynniejszą pracę - Kościół Chrystusa Robotnika (Iglesia Cristo Obrero). Kościół jest na przedmieściach miasta, tuż przy głównej drodze. Był wprawdzie zamknięty, ale na moją prośbę sprzedawca w kiosku obok zadzwonił po kościelną, która za kilka minut przypedałowała z kluczami. Nie jestem znawcą architektury i nie będę próbował charakteryzować go pod tym kątem – powiem tylko, że jest naprawdę niepowtarzalny i warto było trochę odbić, żeby go zobaczyć. Wrzucam dużo zdjęć, żebyście sami mogli wyrobić sobie pogląd.

Obejrzawszy kościół pojechaliśmy do drugiego miejsca w Urugwaju wpisanego na listę UNESCO - Fray Bentos. Tym razem mieliśmy szczęście, przyjechaliśmy tam o 14.50, a o 15.00 rozpoczynała się jedna z dwóch dziennie wizyt z przewodnikiem. Samodzielnie zwiedzilibyśmy tylko muzeum, a tu zobaczyliśmy wszystko. W dodatku byliśmy jedynymi turystami i przewodnik opowiadał po angielsku, przez co nasz poziom zrozumienia znacznie wzrósł.

Fray Bentos to, pokrótce mówiąc… fabryka konserw. Ale nie byle jaka fabryka konserw, chyba najsłynniejsza na świecie. Wszystko zaczęło się od niemieckiego chemika Justusa von Liebiga, który wynalazł metodę produkcji ekstraktu mięsnego. Inny Niemiec, Georg Christian Giebert, postanowił wykorzystać tę metodę przemysłowo i założył we Fray Bentos fabrykę. Dlaczego tam? Urugwaj zawsze był krajem rolniczym, opartym na hodowli doskonałego bydła, taniego i dobrego surowca było więc pod dostatkiem. A Fray Bentos, mimo że położone głęboko w głębi lądu, leży nad rzeką Urugwaj i jest portem zdolnym obsługiwać statki oceaniczne. Bliskość rzeki łagodziła też klimat, no i rzeka dawała wodę.

Wkrótce do spółki dołączyli angielscy finansiści, dokapitalizowując zakład i robiąc z niego prawdziwego giganta. Czasy były idealne, bo globalny popyt rósł, a niedługo później wybuchła I wojna światowa. Miliony żołnierzy w okopach trzeba było wykarmić czymś trudno niepsującym się, a mięsny ekstrakt i wołowina z puszki nadawała się do tego celu idealnie. Co prawda Niemcy i Anglicy stali chwilowo po obu stronach barykady, ale niemiecko-angielskie kierownictwo fabryki dogadało się – będziemy sprzedawać ten sam produkt w takiej samej ilości obu stronom konfliktu, zmieniając tylko etykiety.


1500 krów dziennie zarzynano w szczytowym okresie we Fray Bentos po to, by w Europie ludzie mieli więcej siły do zarzynania się wzajemnie...


Zostawiając na boku kwestie etyczne, obejrzenie z bliska procesu masowej zagłady i przerobu krów na konserwy było naprawdę fascynujące. Przewodnik przez ponad godzinę opowiadał ze szczegółami o technologii, dorzucając masę ciekawostek. Na przykład – chodniki na zewnątrz w fabryce były wyłożone metalowymi płytkami przywożonymi tu przez puste statki oceaniczne, które musiały czymś się dociążyć, aby lepiej pływać. Taka nawierzchnia jest bardzo praktyczna… no chyba, że pada deszcz, bo wtedy jest trochę ślisko. Prawdziwy problem robi się za to, gdy nadchodzi burza – chodnik robi za piorunochron i lepiej po nim nie chodzić.

Po I wojnie światowej zakład całkowicie przejęli Anglicy i odtąd po dziś dzień dzielnica, w której znajduje się fabryka nazywa się Barrio Anglo - Dzielnica Angielska. Zanim zakład zamknięto w 1979 r. zatrudniał on niemal wszystkich dorosłych mieszkańców miasteczka, dużą część od wielu pokoleń. Dodać trzeba, że zatrudniał oferując dobre warunki pracy oraz inne plusy – Fray Bentos było pierwszym urugwajskim miastem z elektrycznością, a pierwszą w Urugwaju żarówkę do tej pory można podziwiać w muzeum. Nic więc dziwnego, że po zamknięciu fabryki wszyscy w okolicy chcieli jej zachowania jako ważnego pomnika historii rozwoju przemysłowego kraju. Ich starania przyniosły wynik, a w 2015 fabrykę wpisano na listę UNESCO.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (26)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (3)
DODAJ KOMENTARZ
tealover
tealover - 2020-03-28 09:47
oryginalny pomysł - zwiedzać eks rzeźnię :D
 
marianka
marianka - 2020-03-28 20:07
Super ciekawe! Jestem pod wrażeniem zmysłu biznesowego przy I WŚ :)
 
migot
migot - 2020-04-01 09:38
Ale ciekawe!
 
 
stock
Wojtek
zwiedził 51% świata (102 państwa)
Zasoby: 637 wpisów637 2670 komentarzy2670 7833 zdjęcia7833 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróżewięcej
01.11.2024 - 11.11.2024
 
 
12.09.2024 - 22.09.2024
 
 
10.03.2014 - 31.08.2024