Geoblog.pl    stock    Podróże    Ural Polarny, Powołże, Złote Koło, Rosyjska Północ    Czwarty raz za kręgiem polarnym
Zwiń mapę
2016
23
lip

Czwarty raz za kręgiem polarnym

 
Rosja
Rosja, Salechard
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 0 km
 
Słowo wstępu

To moja trzecia podróż do Rosji i z boku można pomyśleć, że strasznie lubię ten kraj. Nie jest, a raczej nie było to prawdą, do niedawna uważałem Rosję za jeden z mniej ciekawych kierunków podróży, pamiętając brzydotę miast syberyjskich i wszechobecną drożyznę. Teraz jednak drożyzna znikła (w 2013 r. płaciłem za rubla 11 groszy, dziś niecałe 6,3 grosza, a więc prawie 50% taniej!), co było ważnym argumentem za powrotem do Rosji i zwiedzeniem sporego jej kawałka, głównie w części europejskiej. Tym razem pojechałem sam i plan miałem bardzo napięty, niemożliwy do zrealizowania z rodziną. Zapraszam do relacji, tym bardziej, że opisuję kilka rzadko odwiedzanych miejsc, do których nikt z Geobloga jeszcze nie dotarł (a przynajmniej się tym nie pochwalił ;-)).

Dzień pierwszy

Pierwszy raz leciałem Belavią i choć sama linia była w porządku, to lotnisko w Mińsku miało praktyki cokolwiek dziwne. Są dwie strefy tranzytowe - ogólna i do Rosji. Wchodzi się najpierw do tej pierwszej i jak chcesz coś kupić w sklepie i pokażesz bilet do Rosji, nic ci nie sprzedadzą. Potem dodatkowa kontrola paszportu (tu dostajemy pieczątkę wjazdową na kartkę migracyjną do Rosji) i można wejść do strefy, w której da się coś kupić. Jak już przeszedłem kontrolę i chodziłem po sklepach, przyczepili się jacyś pogranicznicy pytając, gdzie lecę i czy nie mam płynów w bagażu?! Takie rzeczy tylko za naszą wschodnią granicą... Lotnisko w Mińsku jest za to bardzo ładne z zewnątrz i choć wybudowane za komuny, przetrwało próbę czasu.

Na moskiewskim Domodiedowie zaskoczyło mnie z kolei skanowanie bagażu zaraz po wyjściu z samolotu. Może nie dowierzają Białorusinom? :-) Samo lotnisko jest potwornie zatłoczone i ciężko znaleźć wolne miejsce do siedzenia. Ceny mimo niskiego kursu rubla mocno europejskie.

Dzień drugi

Linie lotnicze Jamal Airlines, choć niewielkie, trzymają poziom. Wydają swoją grubą gazetę pokładową, a podczas dwuipółgodzinnego lotu z Moskwy do Salechardu dali ciepły posiłek - rzecz nie do pomyślenia w Europie. W końcu Jamalsko-Nieniecki Okręg Autonomiczny, którego Salechard jest stolicą, leży za Uralem, a wiec w Azji.

I tak oto znalazłem się czwarty raz w życiu poza kręgiem polarnym, w dodatku za każdym razem w innym miejscu. Salechard jest jednym z nielicznych miejsc w Azji Polarnej, które cudzoziemcy odwiedzą dość łatwo, tzn. bez konieczności aplikacji o specjalne zezwolenie do strefy przygranicznej. Nie zawsze tak było, do stycznia 2015 i tu trzeba było mieć zezwolenie, bez którego nie wpuszczano np. do żadnego hotelu - nawet, gdy na dworze było -40.

Wydawało mi się, że nie mam czasu na samo miasto, więc od razu z lotniska skierowałem się taksówką (300rub) do przeprawy promowej przez Ob. Bo Salechard, stolica terytorium 3 razy większego od Polski, nie ma połączenia drogowego i kolejowego z resztą Rosji. Stalin planował wprawdzie linię kolejową z Workuty aż do Igarki, ale to było zbyt szalone nawet dla tego arcyszaleńca (choć tysiące więźniów zginęły, nim się o tym przekonał).

Przeprawa promowa działa perfekcyjnie (piesi nawet korzystają z niej bezpłatnie), a zimą równie dobrze działa jazda po lodzie, ale przez ponad dwa miesiące w roku, kiedy lód jest słaby lub idzie kra, na drugą stronę Obu dociera jedynie helikopter.

Na lewym brzegu Obu, który jest tu wyjątkowo wąski jak na tak ogromną rzekę, leży miasto Labytnangi. Miałem, jak się okazało, ponad trzy wolne godziny, była więc okazja trochę pozwiedzać. Miasto niczym się nie wyróżnia, ale szczęśliwie trafiłem do lokalnego muzeum. Pani Larysa w kasie była tak zachwycona (gości z zagranicy, w dodatku mówiących po rosyjsku, widuje bardzo rzadko), że spuściła mi połowę ceny biletu i wzięła mnie na prawie godzinne oprowadzanie. Dowiedziałem się wielu ciekawostek, które tu z przyjemnością przytaczam. I tak, do wyrobu tradycyjnego okrycia namiotu Nieńców potrzeba było skóry 150 do 200 reniferów. Tradycyjne zimowe okrycie męskie (nazwane po rosyjsku Gus', czyli gęś) było tak ciepłe, że pozwalało na spanie w mrozie pod gołym niebem. Reniferom w lecie jest za ciepło, więc same chcą ruszać bardziej na północ, na półwysep Jamał. Jednak globalne ocieplenie dociera i tu, lis wypiera lisa polarnego, pojawiają się nieznane wcześniej wiewiórki czy norki. Zresztą to lato jest rekordowo ciepłe i za kręgiem polarnym temperatura potrafiła przekroczyć 30 stopni!

Z moim rosyjskim jest coraz gorzej - często brakuje słów, konwersacja już nie tak płynna. Nadal jednak większość myśli, że ma do czynienia z Rosjaninem i dopiero po dłuższej rozmowie pyta, skąd ten akcent. Ech, umiejętności nieużywane zanikają tak szybko…
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (8)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (5)
DODAJ KOMENTARZ
mamaMa
mamaMa - 2016-08-18 12:22
Rosja...to wiecej niz sentyment i jakze chcialabym sie znow "pomeczyc" z rosyjskim:-)
Zazdroszcze i sledze z przyjemnoscia:-)
 
mirka66
mirka66 - 2016-08-19 20:41
Fajna podróż się szykuje. Powodzenia.
 
marianka
marianka - 2016-08-20 10:14
30 stopni za kręgiem polarnym! Wow!
Ależ Ci zazdroszczę Twojej podróży - wybierasz naprawdę niezwykłe miejsca!
 
pamar
pamar - 2016-08-20 16:36
Skoro nadal nie od razu się orientują, że jesteś cudzoziemcem, to jeszcze nie jest tak źle z tym rosyjskim! Przecierasz szlaki na geoblogu :)
 
BPE
BPE - 2016-09-02 10:48
a pamiętam jak człowiek kiedyś przeklinał, ze musi się uczyć tego ruskiego.......a w tym roku też przekonaliśmy się, że bez tego języka ani rusz !
 
 
stock
Wojtek
zwiedził 51.5% świata (103 państwa)
Zasoby: 639 wpisów639 2681 komentarzy2681 7843 zdjęcia7843 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróżewięcej
23.11.2024 - 23.11.2024
 
 
01.11.2024 - 11.11.2024
 
 
12.09.2024 - 22.09.2024