O Brugii słyszałem wiele dobrego zanim tu przyjechałem. Że Wenecja północy (swoją drogą, ile jest tych drugich Wenecji na północy... dobrze, że na południu Europy jest tylko jedna), że piękne i duże stare miasto. Przyjechałem tam z dużymi oczekiwaniami i nie zawiodłem się. Pogoda była znacznie lepsza niż w Antwerpii i, choć chwilami padało, gdy zaświeciło słońce było naprawdę ciepło. W tym czasie w Polsce zaczynały się 25-stopniowe upały.
Najbliższym zabytkiem w drodze z dworca kolejowego był brugijski beginaż, wpisany na listę UNESCO razem z kilkoma innymi z miast Flandrii. Podczas podróży miałem okazję zobaczyć tylko ten w Brugii. Beginaże to kompleksy budynków (mieszkania, kościół, budynki gospodarcze) służących beginkom - wspólnotom chrześcijańskim podobnym do zakonów, choć nieskładającym ślubów zakonnych. Beginki szczególnie popularne były właśnie we Flandrii i oddały niemałe posługi miastom, w którym istniały ich wspólnoty, troszcząc się o biednych i prowadząc szpitale.
Beginaż w Brugii jest jednym z najczęściej odwiedzanych przez turystów, choć nie jest szczególnie spektakularną atrakcją turystyczną. Pomieszczenia mieszkalne ułożone w czworobok (niedostępne dla zwiedzających), kaplica i małe muzeum zawierające rekonstrukcję domu beginek z XVII w. to wszystko, czego można się tam spodziewać. Mimo wszystko dobrze, że takie miejsca są wpisane na listę UNESCO, dają pojęcie o trochę zapomnianej historii ludzi, którzy w swoim czasie wywarli wielki wpływ na funkcjonowanie tego regionu.
Po beginażu przyszła kolej na historyczne centrum Brugii i jej najbardziej znane zabytki - kościół NMP z rzeźbą Michała Anioła "Madonna z dzieciątkiem" (oczywiście fotografowaną dziesiątkami japońskich aparatów) i wieża ratuszowa. Wejście na wieżę jest niemałym wyzwaniem - wysoka na prawie 100m, posiada bardzo wąskie schody, na których za bardzo nie mogą się minąć wchodzący i schodzący. A ja dodatkowo musiałem na nią wejść z 12-kilogramową walizką, której nie chcieli zatrzymać na przechowanie w recepcji. Ale za to widok na Brugię ze szczytu był naprawdę fantastyczny, naprawdę tej wieży nie można ominąć.
Po zdeponowaniu walizki w hostelu udałem się jeszcze na stare miasto, żeby przez parę godzin powłóczyć się po uliczkach Brugii. Trzeba przyznać, że starówka zachwyca - jest bardzo duża, zachowana w doskonałym stanie, można na niej znaleźć miejsca zatłoczone i całkiem bezludne. Dla mnie Brugia to numer jeden z miast belgijskich.